Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/171

Ta strona została uwierzytelniona.

wszystko obojętności, w którą się był pogrążył. Światło kinkietów padające na pięknie zresztą i prawidłowie zarysowaną twarz jego, okazywało w całej pełni woskową niemal bladość jej cery, przeglądało się w nawpół tylko widzialnych źrenicach, niby w odłamach zimnego kryształu, uwydatniało wysokość czoła jego, powiększoną znacznie widocznem bardzo przerzedzeniem krotko ostrzyżonych włosów. I wtedy dopiero, gdy po zapadnięciu kurtyny, publiczność wybuchła jednozgodnym brzmiącym oklaskiem, usta hr. Mścisława poruszyły się zaledwie dostrzegalnie i wyszeptały. Dieu! comme ils sont bêtes! i czego tu tak wrzeszczeć, tremusować się, wakarmować! W tej samej chwili księżna pochyliła się ku córce i z za wachlarza szepnęła z uśmiechem:
— Régarde ton vis-à-vis, Stephanie!
Księżniczka jakby zbudzona ze snu, oczy oszklone łzą wzruszenia i rozmarzenia, zwróciła w kierunku przez matkę wskazanym, spojrzała na hr. Mścisława, drgnęła całem swem niekształtnem ciałem i stłumionym szeptem odpowiedziała matce:
— Oh maman! c’est une cadavre!
— Non, ma chère, c’est ton futur! odparła księżna, usta jej zacisnęły się w sposób oznaczają-