Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/172

Ta strona została uwierzytelniona.

cy bardzo silną wolę, a oczy spoczęły na pobladłej twarzy córki w sposób nakazujący i nieznoszący sprzeciwieństwa żadnego.
W połowie antraktu hr. Mścisław nagle, niespodzianie, niby sprężyną ruszony, podniósł się z krzesła.
— Byłoby to de la dernière inconvenance, gdybym nie oddał wizyty księżnej. Pójdę i nie wrócę tu więcej! ty Paul, jeżeli chcesz, możesz pozostać do końca tej wrzaskliwej tragedyi!
Opuścił lożę, a zamykając drzwi jej za sobą szepnął jeszcze:
— C’est à eu devenir fou!
Po chwili widziano go sztywnie, z szapoklakiem pod ręką, stojącego za krzesłem księżnej. Długie, kościste ręce księżniczki, drżały pod przysłaniającemi je koronkami, ale księżna nie zdawała się spostrzegać przykrego wzruszenia córki i z uśmiechem wyniosłej łaskawości pełnym, przemawiała do sztywnego gościa o piękności przedstawianej dziś opery i o różnej wartości biorących w niej udział głosów. Publiczność lornetowała ze stron wszystkich arystokratyczną lożę, a imię księżniczki Stefanii przebiegało z ust do ust w połączeniu z imieniem hr. Mścisława.