— I ja.
— I ja.
— Jakże to miło będzie podróżować tak razem aż do końca!
Pawełek nie podzielał snać tego zdania a przynajmniej głośno go nie potwierdził. Milczał.
— Panu hrabiemu strasznie nie wygodnie być musi na tej twardej kanapce...
— Już to przyznać trzeba, że zarząd kolei żelaznej nie udarował nas wcale wygodnemi wagonami...
— Po moich szczególniej mebelkach, które świeżo kupiłem sobie do gabinetu, ławy te... i t. d.
Przy wysiadaniu, na pierwszym dłuższym przestanku, dandys wyskoczył z wagonu ze szczególnym pośpiechem i podał rękę wysiadającemu za nim Pawełkowi.
— Niech pan hrabia będzie łaskaw wesprzeć się... tu nie tak łatwo wysiadać jak z karety...
U stołu trzej podróżni pilnowali się święcie, aby zasiąść dokoła Pawełka.
— Co za fatalna kuchnia! narzekał obywatel.
— A już to pewno nie taka do jakiej pan hrabia przywykłeś, zwrócony zawsze do Pawełka uśmiechał się urzędnik.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/181
Ta strona została uwierzytelniona.