Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/182

Ta strona została uwierzytelniona.

— Co do mnie, formalnie jeść tego nie mogę... zawołał dandys i z obrzydzeniem odrzucając od siebie nóż i widelec zgłodniałemi oczami pożerał stojące na stole półmiski
Gdy wrócono do wagonu, urzędnik i dandy, jednocześnie, tonem uprzejmej prośby wymówili, do obywatela.
— Pan znajomy z hrabią... chciej pan nas zaprezentować...
— Pan Pierzyński, pan Kamionkiewicz, prezentował obywatel z wielką powagą.
Zamieniono wzajemne ukłony, Pawełek rozumieć zaczął co i dla czego się święciło. Urywanemi słowami odpowiadał licznym, spadającym nań zapytaniom, obojętnie dziękował za wyrządzane sobie grzeczności, a od chwili do chwili ukrywając dolną część twarzy w futrzany kołnierz, dusił się śmiechem.
Trwało tak dzień cały. Wieczorem nakoniec, gdy czterej podróżni znaleźli się już u kresu swej podróży, Pawełek u samego wejścia na stacyą znalazł się w formalnem oblężeniu trzech swych towarzyszy.
— Bardzo mi było miło i przyjemnie zrobić tak miłą, tak zaszczytną znajomość, pokręcając wąsa, prawił obywatel.