jej ubożuchnej krewnej, nieustannem więc jakoby świadectwem i przypomnieniem tego faktu nieprawdopodobnego niemal, iż obok Pompalińskich mieszkających już pod wyniosłemi dachami pałaców, istnieli Pompalińscy i tacy także, których głowy (kto wie nawet czy uczesane dostatecznie?) kryły się jeszcze pod skromnemi osłonami strzech słomianych. Cierpienia zadawane ambicyi, wzmagały do niepomiernego stopnia wrodzoną już charakterowi niewiasty owej energią, a energia wzmożona tak jak i cierpiąca ambicja, zaciężyły podwójnem brzemieniem na drobniuchnej, zwinnej kibici i kształtnej małej główce sieroty Cecyli. Zaciężyły one nad nią do tak wysokiego stopnia, iż po kilku leciech przebywania w rezydencyi bogatych swych krewnych, zwinna i wdzięczna, pod słomianą strzechą kibić jej stała się nieśmiałą i poruszającą się dziwnie powoli jakoś i niby chwiejnie, hardo wprzódy i zalotnie nieco podnoszona główka pochyliła się nizko, błyszczące dziecięcą wesołością oczy przylgnęły jakby do ziemi, a gdy podnosiły się pokorne były i zalęknione w obec ludzi, gorzkiem rozżaleniem i ostrą urazą płonące — gdy ludzi nie było.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/192
Ta strona została uwierzytelniona.