Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/193

Ta strona została uwierzytelniona.

Wtedy to widywano Cecylią, w świeżo nabytym pałacu, świeżo powstałych wielkich państwa, przesuwającą się po obszernych komnatach w wązkiej czarnej sukience i z gładko uczesanemi włosami, niby cień chwiejny, trwożliwy i pokornie miejsca te za dokuczliwą obecność tu własną przepraszający; widziano ją także, jak przyspieszonym krokiem, z drobną twarzyczką swą, okrytą wyrazem pośpiechu i zakłopotania, z oczami spuszczonemi i pękiem kluczów w dłoni, zaledwie je podźwignąć mogącej, przebiegała ona liczne wschody i kurytarze pałacu, dążąc ku licznym śpiżarniom, piwnicom, składom, wyręczając słowem panią domu tak gorliwie, iż wyręczaniu temu ani najwcześniejszy poranek ani najpóźniejszy wieczór, końca położyć nie mógł. Widziano ją jeszcze przychodzącą do stołu wspaniale kryształami i srebrem zastawionego, w tej samej co zwykle czarnej sukience, z temi samemi prześlicznem włosami, na rozkaz opiekunki jaknajstaranniej i jaknajbrzydziej przylepianemi do bladego czoła, zasiadającą u szarego końca i w wiekuistem milczeniu oczekującą zanim lokaje w błyszczącej liberyi (w liberyi bardzo jeszcze pierwotnego, niewykształconego smaku) przyniosą jej