na srebrnych półmiskach ostatki potraw, których nikt już nie chciał, więc które przypadały w udziale jej i Filutce — prześlicznej psince domowej. Ale Filutka śmiałą była, figlarną swawolnicą — skoro tedy uczuła niedostateczność udzielonego jej pożywienia, biegła ku pani domu, wskakiwała na jej kolana, kudłatemi łapkami rozdzierała koronki, strojące (z pierwotnym też nieco smakiem) drogocenne jej szaty, dopominała się, słowem dobijała praw swoich; — Cecylia zaś nie czyniła nigdy nic podobnego, wstawała od stołu cicha i jak zwykle w sobie zamknięta, nakształt cienia, szelestu żadnego nie czyniącego, przesuwała się przez komnat kilka i daleko, daleko od bawialnego salonu, w którym gwarzyli głośno i wesoło bawili się goście, zasiadała przed oknem, za krośnami aby haftować, haftować, haftować aż do skończenia dnia, aż do chwili, w której u progu zjawiała się ochmistrzyni lub stawał kucharz, a jej wypadało powstać od krosien, wziąść ciężkie klucze do ręki i pójść z niemi na długą wędrówkę po pałacowych wschodach, kurytarzach, podwórzach.
Było to mówiąc prawdę, życie dość ciężkie jak na wątłe siły fizyczne i moralne młodej dziewczy-
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/194
Ta strona została uwierzytelniona.