Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/197

Ta strona została uwierzytelniona.

włosy, wbrew rozkazom wszelkim, przestały martwo lgnąć do skroni, ale dumnie jakby podniosły się w górę i owinęły kształtną, małą głowę, wielką, jedwabistą koroną warkocza.
Młody hrabia przeciwnie posępniał jakoś w tym samym czasie, zapadał w długie, głębokie zamyślenia, przestawał bawić się myśliwstwem i na cześć jego wydawanemi w sąsiedztwie wieczorami, a oddawał się samotnym przechadzkom. Być może iż dwie sprzeczne siły jakieś rozpoczęły we wnętrzu jego bój zażarty i dręczący.
Potem, ci i owi z licznych mieszkańców wielkiego dworu, widywali o późnej wieczornej porze, gdy śród nizkich zarośli świeżo zasadzonego parku, księżyc rozlewał srebrne swe promienie, dwie postacie przechadzające się po drogach i ścieżkach, zwolna, długo..
I nawet w jasne dnie słoneczne, w tych mianowicie porach, gdy w pałacu gości nie było, a pani pałacu w sypialnej komnacie swej, bardzo prozaicznie i po mieszczańsku oddawała się poobiedniemu snowi, widywano tych samych dwoje ludzi wychodzących ze dworu daleko — na łąki kwitnące, w głębie gajów zielonych...