— Zapomnę? wymówiła dwa razy bardzo cicho. — O nie! dodała jeszcze ciszej, nie zapomnę nigdy!
Roztworzyła ramiona, jakby szukała dla siebie punktu oparcia jakiegoś i zemdlona osunęła się na miękką murawę.
Na widok upadającej, porwał się z miejsca swego młody hrabia i zdawaćby się mogło, że pochwyci ją w swe objęcia, przywoła do życia pieszczotą i słowem miłości. Pochylił się bowiem nad nią drzący cały, do głębi wzburzony. Ale zasady w nim silne były, o! silne! Ostrożnie tylko, cicho jakby lękał się obudzić śpiącą i zdradzić się przed nią z uczuciami swemi, ujął osunięty z czoła i wijący się po trawie długi, czarny warkocz dziewczyny, przycisnął go do ust, wyprostował się, odetchnął pełną piersią i krokiem śpiesznym wprawdzie, lecz równym i pewnym odszedł ku pałacowi. Tu, do pierwszej spotkanej osoby rzekł obojętnym zupełnie, znudzonym prawie głosem:
— Panna Cecylia zemdlała tam w parku... niech kto pospieszy do niej z pomocą.
Nazajutrz Cecylia z gorączkowemi rumieńcami na policzkach, z ostro błyszczącem okiem
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/206
Ta strona została uwierzytelniona.