Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/225

Ta strona została uwierzytelniona.

widywaliśmy się ze sobą po lat kilka. Przywykłam do tego.
— I powiedz także, iż straciłaś dla mnie wszelkie przywiązanie. Leokadya po raz pierwszy w ciągu rozmowy podniosła na brata oczy duże czarne, z dziwnie zamglonem, zmartwiałem jakby spojrzeniem.
— A ty? zapytała głosem obojętnym, zarazem cień smutnego jakby uśmiechu przewinął się po jej kształtnych, bladawych ustach, aby wnet zniknął i pozostawił na twarzy całej zwykły jej wyraz kamiennej jakby obojętności...
— Ja? odparł żywo Pawełek, ja kocham cię zawsze Leosiu! Chwile dzieciństwa, któreśmy razem spędzili w domu rodziców naszych, nie wyszły mi nigdy z pamięci.
— Doprawdy? krótkiem i obojętnem pytaniem odpowiedziała Leokadya. Zarazem usiadła przed krośnami i zaczęła rozwijać motek barwistej włóczki.
— Możeszże wątpić o tem, Leosiu?
— O czemże na świecie zwątpić nie można?
— Widać dobrze żeś tyle lat przepędziła z panią jenerałową, która zdaje się że w nic boskie-