Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/228

Ta strona została uwierzytelniona.

drugiej stronie krosien, ze skrzyżowanemi na piersi ramionami. Zmartwiony zrazu i obrażony obojętnem przyjęciem i całem znalezieniem się siostry, teraz czuł się widocznie zniecierpliwionym i zakłopotanym.
— Powiedz mi Leosiu, ozwał się porywczo nieco, czy ci się bardzo już sprzykrzyło to wiekuiste wyszywanie na kanwie róż i niezapominajek?
— Cóż robić? odparła obojętnie, skoro w nas ani na około nas nie rozkwitają kwiaty żywe, dobrze jest mieć przed oczami choćby włóczkowe.
— Winszuję, całkiem już gniewnie rzucił Pawełek, co do mnie, boli mnie bardzo, gdy patrzę na rzeczy, które widywałem dawniej żywemi i pięknemi, a które ukazują mi się teraz w stanie skamieniałości!
Wziął za kapelusz i wyciągnął rękę ku siostrze.
— Bądź zdrowa Leosiu! zobaczemy się zapewne znowu za jakie lat kilka!
Igła wypadła z cienkich, delikatnych palców Leokadyi.