— Gniewasz się na mnie Pawełku? zapytała, zarazem w oczach jej podniesionych na twarz brata, po raz pierwszy i na króciutko mignęła drobna iskierka uczucia.
— Już też nie mam zdaje się powodu zachwycania się nad sposobem, w jaki się ze mną obchodzisz! odrzekł ułagodzony już nieco brat.
Żałując jakby chwilowego objawu bardziej miękkich uczuć, Leokadya wróciła do swej roboty.
— Nie miałam też i nie mam najmniejszej pretensyi do zachwycania kogokolwiek towarzystwem mojem; rzekła oschlej jeszcze niż mówiła wprzódy.
— A jednak, zbliżając się ku niej zaczął Pawełek, gdybyś tylko chciała... dwoje nas jest tylko na świecie... moglibyśmy powierzyć sobie wzajem to co nam dolega...
Szybkim ruchem, przelękniona jakby podniosła głowę.
— Powierzać? powtórzyła. Na cóżby się to zdało. Przywykłam milczeć...
— Ja bo znowu całkiem innej niż ty jestem natury! wybuchnął Pawełek. Umiem jeszcze dzięki
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/229
Ta strona została uwierzytelniona.