Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/238

Ta strona została uwierzytelniona.

Ostatniemu wyrazowi temu rzuconemu w powietrze wraz z ostrym przeciągłym śmiechem, niby echo odpowiedział u okna inny głos jakiś suchy, chrypliwy, staruszkowaty.
— Głupcy! głupcy! dwukrotnie rozległo się echo po wielkim, pustym prawie pokoju.
Była to wielka zielona papuga, która siedząc w obszernej, pozłacanej klatce, naśladowała głos swej pani. Jenerałowa z rodzajem zadowolenia, zwróciła twarz w stronę klatki.
— Dobrze mówisz, papuziu! zawołała, ludzie są głupi! prawda?
— Głupi! głupi! odpowiadała papuga.
— I podli! głośniej jeszcze zawołała jenerałowa.
— Podli! podli! chrypiał u okna ptak, rozwijając skrzydła i łopocąc niemi w powietrzu.
— Poeci kłamią! krzyczała już prawie jenerałowa, którą ta rozmowa z papugą szczególnie i nerwowo zdawała się podniecać.
— Poeci kłamią! powtórzył ptak.
— Malarze kłamią! krzyknęła kobieta.
— Kłamią! kłamią! kłamią! powtórzyło chrapliwe echo.