między wzgórzami. Tak i tu było. Gdy pod ciosami wielkiej burzy, zadrżał aż do podstaw grunt całego kraju, zatrzęsła się wraz z nim i mała Bobrówka, a wichry które po szerokiem przestworzu przelatywały z szumem i gwałtownością huraganów o mało nierozwaliły drewnianych ścian starego dworku i mchem porosłego dachu jego nie rozniosły na wszystkie strony świata. Czterdzieści dusz poddanych wyemancypowało się, pracować nie chciało już inaczej jak za gotowe i znaczne pieniądze; podatki zwiększyły się niezmiernie, a nie można było uiszczać ich inaczej, jak gotowemi pieniędzmi. Znaczna część pól, z braku robotnika przeleżała nieuprawną rok jeden i drugi, na opłacenie podatków wyciął się jeden i drugi morg małego borku, aż nakoniec w starym, tak spokojnym i wesołym wprzódy dworku, zaczęło być bardzo niespokojnie i bardzo smutno. Przestały tam naprzód wyrabiać się konfitury, jako najdroższe ze wszystkich przez siostry dokonywanych kombinacyj, potem znikły po kolei pierniki, konserwy i makagigi, potem, z obiadowego stołu znikać poczęło mięso, białych bułeczek do kawy nie było, dla tej choćby przyczyny, że i kawy nie było, — dokoła ogródka
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/252
Ta strona została uwierzytelniona.