bym sobie nakoniec w łeb z rozpaczy, ale przyznaję się, że brakuje mi potemu odwagi i zresztą na cóż by się wam śmierć moja przydała?“
Po przeczytaniu na głos ciotkom listu tego Leosia zaniosła się naprzód gwałtownym, nieutulonym płaczem, potem sposępniała strasznie, zchudła i pobladła widocznie przez dni kilka. Ideał brata, który wytworzyła była sobie w swej wyobraźni spadł z piedestału swego, najwyższe uczucie jakie żywiła w swem sercu, ścięło się lodem. Jakto! on! on męzczyzna dorosły już, brat jej, nic uczynić nie mógł? więc nie był bohaterem, nie był rycerzem ani mędrcem za jakiego go miała!
Raz jednak spłakawszy się ogromnie, porwała się nagle z miejsca, wyprostowała smukłą swą kibić, hardo podniosła głowę i rzekła: a więc ja będę mogła! ja muszę módz! ja muszę coś uczynić! Pobiegła do ciotki Brygidy, przyklękła przed nią, objęła jej szyję i gorącym szeptem pytała: ciociu Brygisiu! co ja uczynić mogę? powiedz, pomyśl co ja dla was uczynić mogę? Ale ciotka Brygisia całując ją i pieszcząc mówiła: cóż ty możesz moje dziecko? ty nic nie możesz dla nas uczynić! Niech cię Bóg błogosławi za twe dobre chęci ale nic nie możesz!
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/259
Ta strona została uwierzytelniona.