Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/260

Ta strona została uwierzytelniona.

Pokazało się jednak że mogła. Icko Zelmanowicz wezwany przez trzyj siostry na ratunek przypatrzył się ze stron wszystkich ich położeniu i choć żadnej nie dał im rady (Icko Zelmanowicz nie lubił wdawać się w żadne handle ni geszefty z takimi małymi ludźmi) gawędką o położeniu trzech sióstr zabawiał dnia następnego przez godzin parę, główną pryncypałkę swą panią jenerałowę Orczyńską. Nie wiadomo z pewnością czy Icko gawękę te rozpoczął ot tak sobie dla zabawienia swej głównej pryncypałki, czy może litością tknięty małą choćby żywił nadzieję, że ponieważ pani jenerałowa była sama Pompalińską z domu, zechce więc może przyjść z pomocą Pompalińskim zagrożonym żebraczą torbą. Co pewna, to że opowiadanie Icka uczyniło na pani jenerałowej nadspodziewanie silne wrażenie. Z niezwyczajną szczególniej uwagą słuchała tego co żyd mówił jej o Leosi, piękności jej, miłości dla ciotek i chęci niezmiernej dopomożenia im w czemkolwiek. Gdy Icko odszedł, pani jenerałowa zwinięta na swej kozetce w kłębuszek jedwabiu natykanego perłami i brylantami, długo dumała nad czemś z bastystową chustką włożoną do ust i z oczami zielonkowato błyskającemi. Nagle