Jedna tylko ciotka Brygida milczała. Będąc trochę poetką i trochę literatką, lepiej od sióstr pojąć ona mogła, co dziać się musiało w tej chwili w sercu młodej dziewczyny na ofiarę idącej, trafniej, bystrzej wnikała w posępne głębie gotującej się dla niej doli. Ale — i ona także nie sprzeciwiła się odjazdowi Leokadyi. Jeżeli kochała bardzo wychowanicę swą, kochała niemniej siostry swe i... siebie, a ofiara Leosi (ciotka Brygisia wiedziała dobrze, że była to ofiara) stanowiła jedyny ratunek od tułaczki, głodu i torby żebraczej dla sióstr jej i... dla niej!
Od owego czasu ośm lat upłynęło. Do Bobrówki wrócił spokój i dostatek, a mieszkanki jej, jak niegdyś, za dobrych, dawnych czasów, urządzały znowu wędliny, smażyły makagigi, piekły pierniki, a w zimie siadywały przy wesołym ogniu naprawionego już piecyka, w ciepłych tułubkach, z twarzami czerstwo wyglądającemi przy całkiem już białych włosach i okrywających je śnieżnych czepeczkach. Siostra Brygida pochyliła się tylko nieco i często zapadała na zdrowiu, a gdy młodsze siostry jej gwarzyły o Leokadyi wychwalając jej cnoty i chwaląc Boga za to, że jej miejsce zdarzył w takim dostatnim, pańskim domu,
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/264
Ta strona została uwierzytelniona.