i cudzoziemskimi nabywcami o sprzedaż Malewszczyzny.
— Na miłość Boga! zawołał człek ten poważny i stroskany, chwytając rękę Pawełka, gdzie pan byłeś tak długo? Szczęście to przynajmniej, że pan już przyjechałeś! Ja bo z hr. Cezarym sam już sobie dać rady nie mogę!
— O cóż chodzi? zapytał Pawełek.
— Ano o tę sprzedaż! Nabywca coś mi dziś zobojętniał dziwnie! zwleka umowę i widocznie wahać się zaczyna! Żydki szepcą między sobą ze szczególną jakąś tajemniczością, a jest między nimi i Icek Zelmanowicz, który przyjechał tu widocznie dla zepsucia nam interesu! Zdaje się, że stręczy nabywcy któryś z folwarków jenerałowej obiecując mu go za bajecznie nizką cenę! Stara sknera raz jeszcze widać chce hrabiemu podstawić stołeczek, o sknerstwie swem nawet zapominając! Wszystko to jednak byłoby niczem, gdyby hr. Cezary...
— Cóż hr. Cezary?
— A cóż? zrana bylibyśmy już dobili targu i podpisali umowę, ale... przecieć tu podpis główny hrabiego. On tymczasem, zaledwie pan nogą za próg stąpiłeś, wymknął się nam jak piskorz
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/280
Ta strona została uwierzytelniona.