Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/282

Ta strona została uwierzytelniona.

W odpowiedź, prawnik wzgardliwym nawpół, nawpół gniewnym gestem wskazał w znacznej odległości od pałacu stojące murowane stajnie.
— Oto tam jest! rzekł. Słyszysz pan?
Od strony stajen dochodziły do uszu rozmawiających rozgłośne i raz po raz powtarzane klaskanie z furmańskich batów.
— Bawi się 23 letnie hrabiątko i ze stangretami na wyścigi idzie, kto głośniej z bata palnie! Idź pan po niego bo ja z pewnością już sam nie pójdę i póki życia nie zgodzę się nigdy więcej prowadzić jakikolwiek interes hrabstwa, w którym uczestniczyć będzie hr. Cezary. To dziecko! to idyota kompletny! Na ten raz jednak szkoda położonego już trudu. Zlituj się pan, przyprowadź go do pałacu, byleby prędko bo temperatura u nas tak ochładza się w oczach, że za lada chwilę interes może całkiem zamarznąć.
Rzekłzy to, prawnik bardzo pospiesznie cofnął się w głąb pałacu, a Pawełek skierował się ku stajniom, zkąd ciągle rozchodziły się odgłosy coraz zawziętszych klaskań z bata.
Ach! nie pierwszy to już raz „ce pauvre Cesar“ nabawiał otoczenie swe kłopotami podobnemi