— Czy myślisz doprawdy, panie hrabio Czółno-Don don Pompaliński, że jestem szczęśliwszym od ciebie? uśmiechnął się Pawełek.
— Sto razy, tysiąc razy szczęśliwszym! mój Pawełku i chciałbym bardzo być na twojem miejscu!
Pawełek rozśmiał się zrazu, potem jednak rzekł poważniej.
— Być może zresztą iż masz słuszność; ale dodał, pomimo wszystkiego co cię czeka w niedalekiej przyszłości, lepiej się stało żeście Malewszczyzny nie sprzedali...
— Dla czego? zagadnął Cezary.
— Dla tego, że byłby to z waszej strony zły uczynek, zagadkowo wytłómaczył Pawełek.
Hrabia otworzył nieco usta: zadumał się nad słowami towarzysza długo i głęboko. To i owo mignęło mu snać przez głowę, w niewyraźnych zapewne zarysach, bo z lekkiem wahaniem w głosie odpowiedział przecież.
— A prawda! Czoło jego rozjaśniło się nieco. — No dobrze przynajmniej i to! rzekł, tylko że... że widzisz mój kochany, mama i stryj znajdą sobie innego nabywcę i Malewszczyznę sprzedadzą...
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/298
Ta strona została uwierzytelniona.