Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/306

Ta strona została uwierzytelniona.

kazu jenerałowej, która kończąc krótką swą konferencyę ze starym sługą, zawołała.
— W piecach nie palić, Ambroży! w piecach mi nie palić ani odrobinkę, ani krztę! Będzie im i tak ciepło! chi, chi, chi! Będzie im i tak gorąco!
W parę godzin po południu, jenerałowa siedziała już na swem zwykłem miejscu, w zimnem jak lodownia salonie, a zdala już odedrzwi można było dojrzeć aksamitną jej, jaskrawej barwy suknię, połyskujący na żółtej szyi gruby złoty łańcuch, z kosztownym medalionem i pąsowe pióro strusie, zdobiące aksamitny toczek, nad wysoko utrefionemi białemi włosami.
Wkrótce pod ganek domu zajeżdżać poczęły sanie różnego kalibru, a salon napełnił się towarzystwem nadzwyczaj wyborowem, samą najgęstszą śmietanką i samym najdelikatniejszym kwiatem towarzystwa, powiatu N.
Najpierwsi przybyli tam trzej bracia Tynf-Tutunfowiczowie. Młodzieńcy ci byli pod wszelkiemi zewnętrznemi względami extrémement bien a tylko osoby bliżej ich znające, odejść nie mogły ze zdziwienia zapytując siebie: jakim sposobem trzymać się oni mogli dotąd na tak cienkich nogach i na tak zrujnowanych majątkach? Co do