Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/307

Ta strona została uwierzytelniona.

pierwszego zagadnienia, rzecz rozstrzygała się znanem już powszechnie na Litwie przysłowiem o pewnym gatunku ludzi, których Aniołowie na rękach noszą, drugie wyjaśniało się również przysłowiem czysto litewskiem, opiewającem, iż... mędrcami opiekuje się Bóg. W istocie, nad rujnującą się wciąż ojcowizną trzech młodzieńców, (jakie to rujnowanie się postępowało na linii zupełnie równoległej ze zwężaniem się ich przyrządów chodzenia), wyraźną pieczę swą rozciągała Opatrzność. Ile razy bowiem już, już ojcowizna ta rozpaść się miała w gruzy ostateczne, spadł na nią testamentem zapisany, lub ciepłą ręką ofiarowany dar bogatej cioci jakiejś, wuja, stryja, lub kogoś podobnego i rozpadające się kawałki gmachu jako tako sklejał na nowo. Rujnował się on potem znowu gmach ten i znowu przybiegała mu zkądcić cudowna jakaś pomoc i podpora. Trwało to tak już oddawna i bracia Tutunfowiczowie głęboko wierzyli, że trwać będzie zawsze, że jednak strzeżonego Pan Bóg strzeże i temu kto sam sobie pomaga, Pan Bóg pomocy swej udziela, trzej bracia nie spuszczając się bezczynnie i biernie, pomimo tylokrotnie doświadczonych cudów na łaskę Opatrzności, własnemi siłami