Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/309

Ta strona została uwierzytelniona.

przemocą ciągnięty przez ukochaną swą Sylwię, z marsem na czole i ręką markotnie jakoś bujny wąs pokręcającą, miał pozór starożytnego niewolnika, prowadzonego na plac publicznych widowisk przez zwycięzkiego wodza. Ciągnąc z jednej strony męża, z drugiej pani Sylwia prowadziła dziesięcioletniego synka swego, a w takiem otoczeniu stanąwszy przed jenerałową, podobnie jak matka jej, nie tak tylko zgrabnie i lekko, do kolan, „najdroższej babci“ przypadła, poczem ten sam akt niewypowiedzianej czci i pokory dokonać rozkazawszy synowi swemu, obejrzała się na męża, ze spojrzeniem i gestem w szczególny sposób przypominającym ową grę dziecinną, której przywódzca oglądając się na resztę towarzystwa woła: „jestem majster Wirgili! co czynię czyńcie wy!“ Poczem za przewodnictwem majstra Wirgilego, dzieci przewracają krzesła lub wdrapują się na piec. Ale, zamiłowanie spokoju domowego, posuwało się w wielkim Worylle, do pewnego tylko stopnia; akt przypadania do kolan jenerałowej, przenosił widocznie siły jego i w najwyższym stopniu wydawać mu się musiał niestosownym, czy to ze względu niepomiernej wysokości i szerokości ciała jego, czy