Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/327

Ta strona została uwierzytelniona.

siadane. Pan hrabia myśli zapewne o ekspatryowaniu się. Najzupełniej to pojmuję. Ja sam gdybym tylko znalazł dobrą sposobność wyprzedania się, uczyniłbym to i ekspatryowałbym się. Życie w tych stronach stało się niepodobnem. La vie est dévenue ici tout à fait imposible!
— Dla czego? zcicha i z wyraźnem zdziwieniem zagadnął hr. Cezary.
— O! pan hrabia nie znasz widać tych stron, jeżeli się o to zapytywać możesz, ciągnął najstarszy z Tutunfowiczów. C’est un desert! to pustynia! Towarzystwa wcale nie mamy i gdyby nie dom pani Jenerałowej, w którem zbieramy się od czasu do czasu, tak... nielicznie.. w małem familijnem kółku... moglibyśmy doprawdy zapomnieć jak wygląda dziesięciu przyzwoitych ludzi razem zebranych...
— Doprawdy! czy w powiecie N. wszyscy obywatele są... są tak... nieprzyzwoitymi? z doskonałą naiwnością zagadnął hr. Cezary.
— Obywatele! uśmiechnął się gorzko najstarszy Tutunfowicz i któż tu z obywateli pozostał? C’est sont des rustres, des gens de rien! Są to gbury, ludzie... no ludzie... zupełnie nic! a z pre-