twarzyczkę okrągłą z niezmiernie białą i delikatnemi rumieńcami okraszoną cerą, usteczka małe, purpurowe i trochę zawsze w uśmiechu otwarte, jakby dla pokazania dwóch rzędów pięknych jak perły ząbków, oczy duże, błękitne, z brwią cienką i ciemną, charakterystycznie odbijającą przy popielatym warkoczu okrążającym czoło.
Nigdy jeszcze Delicya nie wyglądała tak pięknie jak dnia tego, a szczególniej tak niewinną, poetyczną, dziewiczą, anielską. Nigdy też hr. Cezary nie patrzał na kobietę żadną (z wyjątkiem może owej jasnowłosej panny służącej, z miłości dla której dostał był tyfusu), tak długo i z takiem zajęciem, jak na tę prześliczną istotę zwolna przebywającą ogromny salon jenerałowej.
— Kto to? zapytał z cicha jednego z młodych Kniksów, którzy stali po obu stronach.
— To nasza siostra, panie hrabio, odpowiedzieli młodzieńcy.
— A ta druga pani... starsza?...
— To nasza matka! panie hrabio!
Pani Żulietta w tej właśnie chwili skończyła całowanie rąk jenerałowej i zasiadając na fotelu, wdzięcznemi skinieniami głowy witała opodal
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/334
Ta strona została uwierzytelniona.