Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/336

Ta strona została uwierzytelniona.

drażliwszych jednak położeniach takt kobiety umie zarzucić od brzegu do brzegu leciuchny mościk i pierwsze lody zręcznie przełamać. Pani Żulietta rozkosznym gestem wskazała hrabiemu sąsiedni fotel, a gdy on domyśliwszy się iż oznaczało to zaproszenie do konwersacyi usiadł na nim, zaczęła:
— Miałam kiedyś przyjemność widywać panią hrabinę matkę pana hrabiego w porze, kiedy hrabiostwo mieszkali jeszcze w naszych stronach. Cieszę się bardzo że poznać mogę bliżej jednego z członków rodziny, związanej przecież z nami niejakim węzłem powinowactwa.
— Doprawdy? zapytał hr. Cezary zdziwionemi oczami patrząc na mówiącą, nigdy bowiem nie słyszał od matki swej ani od stryjów, aby Kniksowie byli w jakimkolwiek stopniu krewnymi Pompalińskich.
— Tak, potwierdziła p. Żulietta, przez panią jenerałowę, naszą najdroższą, najlepszą ciocię... Ciocia przecież jest Pompalińską z domu, a ja rodzę się...
— Ze Skórkowskiej, cioteczno-wujecznej siostrzenicy mojej stryjecznej babki! zapiszczał obok rozmawiających ostry głosik jenerałowej.