jedno ramię, drugie podał odpływającej ku środkowi salonu dziewicy. Serce jego biło mocno, bardzo mocno, w chwili szczególniej gdy Delicya składając, przykryte zwiniętem gazowem skrzydłem, białe swe ramię na jego ramieniu, zapytała przyciszonym, melodyjnym głosem.
— Pan hrabia długo zabawi w naszych stronach...
— To jest... niewiem doprawdy...
— Bo, podchwyciła Delicya spuszczając oczy i uśmiechając się uroczo, jeżeli pan hrabia nie uleci ztąd prędko na ten wielki szeroki świat, o którym wiem z opowiadań tylko...
Tu zatrzymała się na chwilę.
— Chciałbym jak najpóźniej w ten świat ulecieć! odparł młody hrabia.
— Więc może pan hrabia zechce odwiedzić sąsiadów swych, dokończyła Delicya. Mama nadzwyczaj lubi gości i pan hrabia zrobi nam wielkę przyjemność!...
— Będzie mi bardzo przyjemnie... zaczął hrabia, ale przerwała mu Delicya z figlarnym uśmiechem.
— O! nie, nie wierzę aby panu hrabiemu było przyjemnie...
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/346
Ta strona została uwierzytelniona.