dzi z tego, że Malewszczyzna sprzedaną nie została... Pan hrabia, bongré malgré, będzie musiał zostać naszym sąsiadem...
Słowa te, a bardziej może głos jakim wymówionemi były uczyniły na hrabim pewne wrażenie. Zwrócił się ku pięknej sąsiadce swej i z błogim na ustach uśmiechem zapytał:
— Czy doprawdy? panią obchodzi to choć troszeczkę czy ja zostanę sąsiadem państwa czy nie?
— Ależ bardzo, bardzo obchodzi to nas wszystkich! figlarnie śmiejąc się odparła Delicya. Tak mało mamy tu towarzystwa... tak mało osób takich... takich... z któremi...
— Ależ pani mię zna tak mało! nieśmiało zarzucił hrabia.
— Alboż trzeba znać długo aby ocenić... alboż pan hrabia nie wierzy w przeczucie serca, które uwiadamia nas o kimś czy będzie nam z nim przyjemnie czy nie!
Twarz hrabiego rozpromieniała się coraz bardziej.
— Więc pani... pani wierzy w serce? zagadnął z cicha, poczem jakby mu coś bardzo przykrego nasunęło się na pamięć, mówił dalej z odcieniem wyraźnego smutku w głosie:
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/350
Ta strona została uwierzytelniona.