Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/366

Ta strona została uwierzytelniona.

Nagle zwróciły się twarzami jedna ku drugiej i i zatonęły w sobie oczami. Ośm lat, ośm lat długich jak wieki przesiedziały tak razem w wielkim, pustym, zimnym domu, a za każdym razem gdy dom ten napełniał się obcymi ludźmi przegwarzyły tak długie, zimowe wieczory przed obrazami niby ołtarz lampą oświetlonemi i przemodliły się do nich tęsknotą i żalem. Leokadya młodszą była... serce jej więc uderzyło teraz żywiej, pierś wzdęła się, jak do modlitwy splotły się ręce i nagłym, instynktowym niemal ruchem porwawszy się z siedzenia osunęła się ona na ziemię do stóp jenerałowej i zawołała:
— O pani! pani! gdybyś chciała! gdybyś tylko wyciągnęła ramiona swe do mnie czy do kogo innego!... Tylu jest biednych, cierpiących na świecie, a tyś taka można... i jam taka smutna... a tyś tak samotna...
Jenerałowa ocknęła się z zamyślenia swego i drgnęła niby pod palącem, raniącem dotknięciem.
— I ty także... i panna także!... zawołała zwykłym już sobie piskliwym głosem... Przypadasz mi do kolan... chcesz mię całować w ręce... jak wszyscy... nigdyś dotąd nie robiła tego... miałam