— Skądże ci znowu przyszedł do głowy hrabia Wilhelm?
— Najpiękniejszy to człowiek, jakiego kiedykolwiek w życiu widziałam...
— Zkądże wiesz? nie widziałaś go nigdy!
— A fotografija jego?
Tu Delicya poskoczyła ku stołowi, wzięła jeden z leżących na nim albumów i roztworzywszy go pokazała matce fotografiją bardzo w istocie przystojnego i czupurną miną odznaczającego się mężczyzny.
— A prawda! zaśmiała się p. Żulietta, przypominam sobie... zainteresowała cię ta fotografija i kupiłaś ją sobie w zakładzie fotograficznym w Warszawie.
— O moje śliczności! uśmiechając się wpołfiglarnie, wpółsmutnie mówiła do fotografji Delicya, co to za włosy! co za oczy! jakie usta! Ach mamusiu! mamusiu!
Przypadła do kolan matki i kryjąc w suknią jej twarz spłonioną zawołała.
— Gdyby to na miejscu hr. Cezarego był... hr. Wilhelm... doprawdy, chybabym, mamusiu, oszalała z radości!
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/388
Ta strona została uwierzytelniona.