Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/390

Ta strona została uwierzytelniona.

Po odejściu służby, przez kilka minut panowało w sali jadalnej zupełne milczenie, przerywane tylko dzwonieniem nożów i talerzy. Zgłodniali goście Odrzynieccy zapomnieli na chwilę o ważnych rodzinnych sprawach, a nawet p. Żulieta i Delicya pomimo wzruszeń doznanych, zajęły się gorliwie woniejącemi na półmiskach potrawami. Oprócz dźwięku stołowych naczyń, milczenie panujące w sali jadalnej przerywanem jeszcze było dochodzącymi z sąsiedniego pokoju odgłosami kroków męzkich, równych, powolnych, miarowych, ani na chwilę nie ustających. Było cóś dziwnie posępnego, rzec nawet można, tajemniczego w tych krokach samotnie, a niezmordowanie stąpających po pokoju oddzielonym od reszty mieszkania ściśle zamkniętemi drzwiami. Znajdujące się przecież w sali jadalnej osoby nie zdawały się zwracać na nie najlżejszej uwagi, przywykły znać tak bardzo do tych posępnych odgłosów domu swego, że nie słyszały już ich prawie. Jedna Delicya tylko spoglądała od chwili do chwili ku drzwiom zamkniętym i zdawała się niekiedy przysłuchiwać stąpaniom samotnego za drzwiami wędrowca. Stała ona przy samowarze nalewając herbatę matce i braciom, a gdy jednemu z tych