Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/399

Ta strona została uwierzytelniona.

nią, zaraz mi się tak smutno jakoś zrobiło koło serca... i tak mię jakoś ciągnęło do niej...
O! gdyby p. Żulieta słyszeć mogła to porównanie, czynione przez dwóch Pompalińskich pomiędzy najulubieńszą, tak świetnie i salonowo wykształconą jej córką, a byłą garderobianą hrabiny Wiktoryi, która to tak czułe pieśni na gitarze wygrywać lubiła przy otwartem oknie... garderoby siadając!...
Dojeżdżali już do Pompalina, gdy Cezary znowu mówić zaczął do Pawełka:
— Prawda Pawełku, jaka ona śliczna? Taka skromna, taka dobra! jestem pewny... jestem pewny Pawełku że... że umiałaby ona... kochać prawdziwie...
— Nie znam wcale panny Delicyi Kniksówny, odparł uśmiechając się Pawełek, nie mogę więc żadnym sposobem decydować o sile i doniosłości sercowych jej uzdolnień. Widzę tylko mój Cezary, że jesteś niepospolicie wzruszonym i zajętym, zatem ostrzegam cię... Będą cię tam łapać... łapać... na męża dla tego konterfektu twojej Dorotki...
Cezary zwrócił się ku mówiącemu z niezwykle żywem poruszeniem.