— Pawełku! zawołał, jakiś ty niedobry!
— Dla czego? zapytał Pawełek.
— Ty myślisz że wszyscy ludzie na świecie są źli... zepsuci... bez serca...
— Nie, odparł Pawełek, myślę tylko że jesteś świetną partyą, mój ty hrabio Pompaliński i dziedzicu Malewszczyzny z pięcią innemi folwarkami i że w naszych biednych czasach, Mamy podobne do p. Kniksowej i córunie takie jak panna Delicya, bywają na świetne partye nadzwyczaj łakome...
— Proszę cię Pawełku, nie mów źle o niej przy mnie!
Wyrazy te Cezary wymówił głosem tak pewnym i nieledwie rozkazującym, że Pawełek ze zdziwieniem na niego spójrzał.
— A! wyrzekł z uśmiechem, pierwsze strzały kupidynowe przenikając w serce twe, Cezary, wlały w nie jak widzę trochę już siły i męztwa... Winszuję ci... i cieszyłbym się bardzo szczerze, gdyby cokolwiek... ktokolwiek... niechby już sobie i panna Delicya, dokonała na tobie zbawienną metamorfozę i przekształciła cię z Cezarka-dziecka, na Cezarego mężczyznę.
Cezary wyciągnął rękę ku towarzyszowi swemu.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/400
Ta strona została uwierzytelniona.