Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/406

Ta strona została uwierzytelniona.

części bardzo starannemu oglądaniu rąk własnych, a przemawiał w koniecznej chyba potrzebie i to z namysłem wielkim, a większą jeszcze pewno nieśmiałością. Widocznie, młodzi Kniksowie, młodzieńcy będący extrémement bien, żywością swą, dowcipem i doskonałą pewnością siebie, a może też i tem, że byli braćmi Delicyi, imponowali niezmiernie młodemu hrabiemu i onieśmielali go więcej jeszcze, niż wszyscy inni śmiertelnicy, z pomiędzy których jednak, Bóg sam widział, jak drobna cząstka znajdowała się takich, którzy by na młodego hrabiego nie wywierali onieśmielającego wpływu.
Po śniadaniu pomyślano o wyprawie myśliwskiej. Była to pora polowania z chartami, uganiania się więc po polach na koniach. Cezary pamiętał dobrze o swej hebrajskiej konnej jeździe, zbladł trochę i wymówił się od udziału w wyprawie, a raczej wymówił go Pawełek. Kniksowie nie nalegali bynajmniej, ale zapowiedziawszy tylko, że hrabia musi wynagrodzić im zawód przez się zrządzony i tego samego dnia jeszcze z nimi razem do Białowzgórz pojechać, w towarzystwie Pawełka powsiadali na konie, puścili przed się charty i zwinni, weseli, piękni w swych