myśliwskich ubiorach, pomknęli w szerokie pola... ku lasom... Młody hrabia stał na ganku i patrzał za odjeżdżającymi rozpromienionym wzrokiem. Radość widoczna malowała się na twarzy jego, a powodów do niej było trzy: 1° wykręcił się od polowania, którego perspektywa świdrowała mu w sercu od wczoraj. 2° bracia Delicyi przypadli mu bardzo do serca. Tacy weseli byli i piękni chłopcy, a Cezary nie posiadając w upośledzonej naturze swej najdrobniejszych zarodów zazdrości, uczuwał zwykle pociąg szczególny ku ludziom wesołym i pięknym. 3° powód i najważniejszy: panowie Władysław i Henryk zaprosili go na dziś do Białowzgórz. Zobaczy więc dnia tego jeszcze Delicyą... a może... może to ona sama chciała, aby on był dziś w Białowzgórzach... może myślała o nim choćby chwilkę tak, jak on myślał o niej przez noc całą... może też on nie bardzo się jej niepodobał! Myśli te wprawiały młodego hrabiego w niezwykły mu stan nerwowy. — Taka śliczna, myślał chodząc nieustannie po wielkich salonach swych, taka niewinna, skromna... i tak do mojej biednej, tak kochanej niegdyś Dorotki podobna!
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/407
Ta strona została uwierzytelniona.