Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/409

Ta strona została uwierzytelniona.

oddalił się, rzucił się na szyję Pawełkowi i zawołał:
— Jaka ona śliczna! mój Pawełku, żebyś ty wiedział, jaka ona śliczna była! Piękniejsza jeszcze, milsza... niewinniejsza jak wczoraj, w Odrzenicach.
Następnie, po tym pierwszym wybuchu radości i zachwycenia, usiadłszy naprzeciw Pawełka, mówił już ciszej daleko i powolniej, z rozmarzeniem na twarzy i łzawem okiem:
— Gdybyś wiedział jacy oni tam wszyscy mili, serdeczni, poczciwi... jak u nich tam dobrze... ciepło... Doprawdy, ani poczułem że jestem pomiędzy obcymi ludźmi, których wczoraj dopiero poznałem... Władysław i Henryk polubili mię... tak czuję to dobrze że polubili mię szczerze... p. Kniksowa była także dla mnie bardzo dobrą... czy wiesz że kilka razy omyliła się mówiąc do mnie i zamiast: panie hrabio! powiedziała: panie Cezary! Tak mi to było przyjemnie — że nieuwierzysz. Nigdy bo doprawdy pojąć tego nie mogłem, poco to ciągle powtarzać: hrabio! hrabio! jakby to było cóś szczególnie miłego. Ale mój drogi, mnie się też zdaje... nie śmiej się tylko ze mnie Pawełku... może ja się mylę... może jestem zbyt zarozumiały,