— Bardzo mnie miło, bardzo dziękuję że pan poznać mię chciałeś... tylko że ja nic już nie znaczę i niczem nie jestem... mam widzi pan robaka w mózgu, który mię tam gryzie... gryzie i... bardzo smutny jestem... Ale to nic nie szkodzi... jak Delcia przychodzi do mnie, trochę mi lżej... to najmłodsze dziecko moje... dobre dziecko...
Delicya wspięła się na palce i usta swe do zapadłego policzka ojca przyłożyła.
Adam Kniks patrzał wciąż w hrabiego jak w tęczę.
— Pan jesteś młodym, bardzo młodym, zaczął... być może iż pan będziesz jeszcze szczęśliwym... chociaż wątpię... teraz nie można być szczęśliwym... mnie bo widzi pan smutno, strasznie smutno...
Mówił to bardzo łagodnie, kończąc westchnął z głębi piersi.
— Ach, dodał, żebyś pan wiedział czego mi smutno? wszystko, wszystko minęło... zginęło... przepadło... prawda? i pan to pewno widziałeś! ale pan młody jesteś! zapomnisz...
Myślał chwilę, potem wstrząsając przecząco głową, dodał:
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/432
Ta strona została uwierzytelniona.