Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/445

Ta strona została uwierzytelniona.

gorzkiem szyderstwem. Przy ostatnich słowach łzy miał w oczach.
— Mama jest świętą kobietą, dokończył znacznie już ciszej, wiem o tem i robiłem zawsze wszystko, czego tylko chciała... ale... teraz... nie ustąpię... za nic nie ustąpię!...
Pawełek patrzał na wyrastającego mu tak w oczach pupilla swego ze zdziwieniem trochę, a trochę z nietajonem wcale zadowoleniem.
— Dobrze, rzekł, nikt sprawiedliwy nie może odmówić ci słuszności. W każdym razie jednak, trzeba ażebyś zaraz jechał do Warszawy i rozmówił się osobiście z twą rodziną. Potajemnego ślubu przecież nie weźmiesz a i p. Kniksowa nie zgodziłaby się z pewnością na ślub taki.
— Ach mój Pawełku! siadając i czoło na dłoni wspierając, szepnął Cezary, gdyby to można było nie jechać!..
Pokazało się jednak po naradzie z Pawełkiem, że jechać do Warszawy trzeba było koniecznie, choćby dla tej jedynej przyczyny, ze zapas pieniężny, przez familią młodemu hrabiemu wydzielony, miał się ku końcowi, a o samodzielnem braniu pieniędzy od rządzców i dzierżawców dóbr własnych, młody hrabia ani pomyśleć nie mógł.