Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/453

Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ I.

Jakkolwiek hr. Światosław Pompaliński nie wyglądał bynajmniej na gorącego zwolennika gwarnych i tłumnych zebrań, ani też na człowieka z sercem spragnionem serc i towarzystwa swych bliźnich, w obszernym, wspaniale urządzonym gabinecie jego, poranki nie upływały cicho i samotnie. Owszem, w przedpołudniowych godzinach bywało tam zazwyczaj pełno ludzi, nie z prostemi przecież wizytami grzeczności, ale z najrozmaitszemi interesami przybywających. Jacy to bywali ludzie? Różni bardzo, lecz zawsze wyższą obdarzeni naturą i za wyższemi celami goniący, jakoto: fundatorowie, protektorowie i członkowie najrozliczniejszych w mieście istniejących towarzystw i instytucyi filantropijnych, nowo zjawiający się na horyzoncie stolicznym, zatem niewypróbowani jeszcze artyści muzyczni, poeci bez