Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/460

Ta strona została uwierzytelniona.

tego, boleśnie snać losem dotkniętego, człowie... pana.
Myliłby się przecież, ktoby sądził że hr. August wnet po powitaniu serce swe przed bratem otworzy i braterskim oczom ukaże nurtującą je troskę. Nie. Hartowne dusze zwierzają się niełatwo. Być może także, iż tym razem, zwierzenia były drażliwej nieco natury i z trudnością tylko przebijać się mogły z myśli na usta.
— Bonjour, comte.
— Bonjour, Auguste.
Młodszy hrabia usiadł na poblizkiem fotelu, wkrótce jednak powstał i wsparty o gzyms kominka, z wielką uwagą przypatrywać się zdawał żarzącym się zlekka węglom.
— Eh bien, zaczął nakoniec podnosząc głowę, comment vous porter vous, comte? jakże się dziś czujesz, hrabio?
— Comme toujours! jak zwykle! brzmiała jednostajnie zawsze odpowiedź hr. Światosława.
— Bo co do mnie... co do mnie... jestem dziś cóś niezdrów!
Z temi słowami hr. August usiadł znowu na fotelu. Nie upłynęło jednak kilkanaście sekund, gdy powstał znowu i stanął przy kominku