głos serca swego z głosem synogarlicy i wraz z nim jęczała w duchu nad pustynią świata tego, a oczy jej smętne i zadumane spoczywały właśnie na stronnicy, wśród której ponura synogarlica, z zadziwiającą, jak na łagodną naturę niewinnej tej ptaszyny, nienawiścią i zawziętością wyliczała wszystkie niedoskonałości, niedobory, klęski, grzechy, zbrodnie i hańby ziemię tę, a mianowicie zamieszkującą ją ludność trawiące i plamiące, gdy wśród ciemne obrazy te i pełne pobożnej żółci przekleństwa i potępienia, wmięszał się nieśmiały i pokorny głos panny służącej, która wszedłszy do buduaru, zapytywała panią swą, czy przyjąć raczy hrabiego syna swego.
Tym razem wyczerpała się już mężna i bohatersko wytrwała cierpliwość niewiasty siedzącej w wyzłoconym, wykobierconym i oźwierciedlonym buduarze nad filiżanką czekolady i srebrnym koszem napełnionym biszkoptami; wyczerpała się cierpliwość niewiasty tej otulonej w miękkie i malownicze fałdy szlafroka ze wschodniej materyi, a owianej ciepłą jak wiosna, wonną jak róże i cichą jak spokój atmosferą; wyczerpała się cierpliwość kobiety, której przerwano rozpamiętywanie rozpaczliwej pustki na kuli ziemskiej
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/486
Ta strona została uwierzytelniona.