syna, ośmielającego się bez jej wiedzy tworzyć zamiary małżeństwa z panną Ślepowron-Trzaska-Kniksówną? Zgadnijcie, czytelnicy! Był to może wzrok gniewny, piorunujący, ciężarny gromami srogich wyrzutów, albo też smutny, łzawy, rozżalony, pełen próśb tkliwych od serca matki ku sercu syna płynących? Wcale nie. Był to wzrok spokojny, jak w dniu pogodnym powierzchnia jeziora, powszedni, jak suknia którą się nosi na codzień, trochę poważny, ale o tyle tylko aby powaga w niczem pogody jego niezmąconej i najzupełniejszej powszedniości nie naruszała.
W zamian, cóż za zmięszanie najróżnorodniejszych uczuć malowało się na twarzy wchodzącego do buduaru hr. Cezarego! Uczucia te zawierały z jednej strony cześć i poszanowanie uroczyste aż do pobożnej niejako trwogi posunięte, z drugiej do utraty prawie samopoczucia posunięte przeświadczenie o bezzasadnem, rozpaczliwem nicestwie własnem.
A jednak przebywając trzy bawialne salony poprzedzające buduar, Cezary trzymał się dość prosto, a w oczach miał blask żywy, nieledwie gorączkowy, silne jakieś a nadzwyczaj trudne do spełnienia postanowienie objawiający. Zaledwie
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/488
Ta strona została uwierzytelniona.