jednak stanął na progu buduaru, młody hrabia jakby za dotknięciem rószczki czarnoksięzkiej, przekształcił się na innego całkiem człowieka. Źrenice jego zmąciły się, a brwi podniosły się zlekka, przez co na młodem i gładkiem przedtem czole powstały dwie poprzeczne głębokie zmarszczki. Spotkawszy się oczami ze wzrokiem swej matki, z tym spokojnym, powszednim, zlekka tylko poważnym wzrokiem, chciał przyśpieszyć kroku, ale — dziwnem zrządzeniem losu nogi mu się splątały i tuż zaraz przy progu potknął się o niziutki fotelik perłową macicą wykładany, a przed niziutkim też, podobnież przyozdobionym stoliczkiem umieszczony. Czując że nogi mu się plączą i o cenny bardzo przedmiot zawadzając, szkodę jakąś w kosztownym remanencie matki wyrządzić są gotowe, Cezary przywołał do pomocy ręce swe, które i tak już od chwili spojrzenia na hrabinę, gwałtownie o jakikolwiek punkt oparcia się upominały. Ale i ręce któremi sięgnął ku stoliczkowi splątały się także. Leciechny stoliczek z cichym szelestem osunął się na kobierzec, a wraz z nim usunął się też na ziemię i potoczył się do stóp hrabiny, z alabastru rznięty koszyk na wizytowe bilety. Z koszyka wysypały się bi-
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/489
Ta strona została uwierzytelniona.