Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/507

Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie, pani hrabino, uroczyście odparł l’abbé, młody hrabia ani jednem słowem nie odpowiedział na zwróconą doń przyjazną mowę dostojnego stryja swego i moją, co więcej, nie pośpieszył w objęcia matki swej, które wyciągały się ku niemu z tak niezrażoną niczem słodyczą i pobłażliwością! Zły to znak, pani hrabino! Widzę w tem wyraźnie symptomat wieku, tego nieszczęsnego, do gruntu zepsutego wieku naszego, który młodych ludzi naucza pomiatania najszanowniejszemi, najświętszemi rzeczami! Lękam się, bardzo się lękam pani hrabino, aby nasz biedny hr. Cezary, nie utracił tych jedynych zalet, które okupywały w nim wszelkie inne niedostatki, a któremi były: niezmącona słodycz, uległość i pokorne poczuwanie się do własnej słabości!
— Mon Dieu! szepnęła hrabina, i ja także lękam się tego trochę! Nie widziałam nigdy jeszcze aby biedny mój Cezary, miał taki jak przed chwilą wyraz twarzy i bez mojego pozwolenia, opuścił moje towarzystwo!
— Quand je vous le disais, zawołał hr. August, quand je vous le disais, comtesse, że Cezarek nie miał jeszcze czasu zapomnieć o tej zabawnej swojej romansowej historyjce! Jest on cały ogniem,