Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/517

Ta strona została uwierzytelniona.

słuchał go w zamyśleniu wielkiem, z oczami w ziemię wlepionemi, pochwycił go za ramię.
— Dla czego nie mogę? zapytał, dla czego niemam środków, aby jak mówił stary Kniks, robić cokolwiek dobrego na świecie, aby módz ludziom ważniejsze dobrodziejstwa wyświadczać jak rozdawanie jabłek i kupowanie złotych zegarków, abym mógł teraz tobie, mój kochany, mój dobry Pawełku i tej kobiecie, którą kochasz dopomódz? dla czego nie mogę? dla czego nie mam środków? Czy nie jestem synem mego ojca tak jak i brat mój Mścisław? czy nie wziąłem po ojcu dużego, bardzo dużego majątku? czy Malewszczyzna i pięć innych folwarków do mnie nie należą?
Mówił to wszystko bardzo prędko. Wzrok zaiskrzył się mu nagle. Malował się w nim żal, gniew i zdziwienie. Pawełek milczał chwilę.
— Mój Cezary, rzekł, przyjdzie zapewne chwila, w której sam sobie odpowiesz na wszystkie te pytania. Ja nie mogę ci odpowiadać. Jestem ubogim krewnym, wychowanym i żyjącym dotąd na łasce twej rodziny, nie chcę aby mię nazywano zdrajcą i niewdzięcznikiem, niechcę aby mię posądzano, że otwierałem ci oczy dla tego, aby z dobrego serca twego korzystać. Dowidzenia!