Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/519

Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ III.

Tydzień przeszło upłynął, a Cezary pozostawał wciąż w tym stanie zachwytu i troski, silnych postanowień i nagłych zwątpień, a wahań się. W pałacu, nie widywano go prawie, całe dnie bowiem spędzał w najokazalszym numerze hotelu Europejskiego, zamieszkiwanym przez dwie z Litwy przybyłe panie, albo też błądził po mieście, pieszo, bez celu, tak w myślach swych i udręczeniach pogrążony, że nie widział nawet jak biegły za nim obdarte dzieciaki uliczne, prosząc zwykłego dobroczyńcę swego o grosze i jabłka i nie spostrzegał wyciągających się ku niemu dłoni żebraczych, z których żadnej nigdy nie omijał był dawniej. O późnej wieczornej porze wracając do pałacu, zapytywał zwykle o Pawełka, ale ten posępny jakoś i dziwnie milczący unikał widocznie tak jego jak i innych członków rodziny. Raz