wokata poważny zrazu i perswadujący, przybierał stopniowo ton prośby bardzo usilnej. Pan Cegielski wymawiał się snać, wypraszał się od wkładanej nań missyi jakiejś z całego serca i z całej swej duszy, ale hrabina ze znanym u niej niezmąconym spokojem woli, obstawała przy swojem tak, że p. Cegielski po opuszczeniu pałacu skierował się wprost ku Europejskiemu hotelowi. Minę miał kwaśną wielce i zakłopotaną, widać mu było z twarzy, że w duchu klął i missyę z którą szedł i tę może osobę, która nań missyą tę włożyła. Cóż jednak czynić miał? Klijenci tacy jak hrabiowie Pompalińscy, nie wyrastają na każdym kamieniu, a p. Cegielski posiadał fortunę małą, a rodzinę liczną... Szedł więc poseł pani hrabiny ku Europejskiemu hotelowi, w którego numerze najwykwintniejszym rozlegały się w tej chwili właśnie tony fortepianowej muzyki. Pani Żulieta, nazujutrz zaraz po przybyciu swem do Warszawy, pojechała z córką do najsłynniejszej fabryki fortepianów i nająwszy jeden z najwyborniejszych znajdujących się tam instrumentów, przenieść go rozkazała do swego hotelowego apartamentu.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/526
Ta strona została uwierzytelniona.