Któż kiedykolwiek widział, aby gdziekolwiek na świecie były dwie wykwintne panie, — z których w dodatku jedna jest panną na wydaniu, a fortepianu nie było? Gdzie jest panna na wydaniu, tam i fortepian być musi. Rzecz to wiadoma. Tak też było i tutaj.
Delicya siedziała przed fortepianem i roztargnioną dłonią wydzwaniała we wiolinie kawałek tęsknej jakiejś etudy. Godzina była dość wczesna, taka o której nie można było spodziewać się jeszcze nikogo z gości. Delicya jednak była już całkowicie ubraną. Ubranie zaś jej nie było takie, jakiem bywało na wsi. O nie! jakkolwiek bowiem i tam już wyborny istotnie smak p. Żuliety, umiał z każdego niemal gałganka uczynić strój bardzo dla oka przyjemny, tu jednak, w Warszawie, panie te odnowiły całkiem postacie swe, skutkiem czego postać Delicyi nabrała zdwojonego wdzięku i zdwojonym jaśniała blaskiem. A jak pięknie było jej w sukni świeżutko od Thonesa przyniesionej, jak cudownie suknia ta ujawniała wszystkie doskonałości prześlicznej jej kibici i uwydatniała wszystkie delikatne wdzięki i odcienia pięknej jej twarzy, tego już ja opisać nie podejmuję się — to już, we własnej duszy, dośpie-
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/527
Ta strona została uwierzytelniona.