— Śliczna jakaś, kochająca się, prawdziwie dystyngowana rodzina! pomyślał prawnik i milczał długo, dłużej zapewne niż wypadało. Zmuszony jednak położeniem swem, w które koniec końców już się był pogrążył, zaczął znowu:
— Nie tajnem jest może łaskawej pani, iż pani hrabina żywiła oddawna już dla młodszego syna swego pewne zamiary matrymonijalne, o które nawet... nawet toczyły się i toczą dotąd układy pomiędzy hrabiami, a inną wysoko położoną rodziną... Otóż... otóż... ze względu na te dawne zamiary i układy... z tego tylko jedynie względu... pani hrabina nieskończenie żałując iż składa się tak dla niej nieszczęśliwie, wnosi że... małżeństwo syna jej z córką łaskawej pani, prawdopodobnie do skutku przyjść nie będzie mogło... Nieskończenie, powtarzam, bolejąc nad tem, że wymienione już okoliczności, nie pozwalają jej wejść w bliższe, pokrewieńskie stosunki z rodziną łaskawych Państwa, pani hrabina za pośrednictwem mojem zapytuje...
Tu prawnik utknął znowu w swej mowie. Na twarz jego dość uczciwą i myślącą aczkolwiek ślamazarną, wybijał się coraz widoczniejszy rumieniec.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/533
Ta strona została uwierzytelniona.