Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/557

Ta strona została uwierzytelniona.

tak że pierwszy z młodzieńców więdnął i gorzkniał w wiecznie otaczającej go atmosferze pokornych wzgard i rezygnacyjnych wyrzekań hrabiny, drugi rozkwitał i skrzydła szeroko rozwijał w swobodnem, hulaszczem, nieskazitelnie różowem otoczeniu swego ojca.
Tak więc ogromna różnica usposobień dwu stryjecznych braci, sprowadzała się istotnie do zachodzącej pomiędzy nimi różnicy — zdrowia i humoru.
Cokolwiek bądź, hr. Wilhelm mógłby śmiało pozować rzeźbiarzowi do symbolu wesołości i swobody młodzieńczej. Dużo słodyczy i miękkości było w spojrzeniu błękitnych jego oczów, pąsowe usta uśmiechały się z pod złotego wąsika, tak jak gdyby wciąż do świata Bożego mówiły: luby czarowniku! wielbicielem twym jestem i — niewolnikiem!
Wizyta dwóch wesołych hrabiów w sztywnym gabinecie lodowatego starca nie trwała długo. Poprzedzeni o kilka minut przez Cezarego, który śpiesznie wybiegłszy z pałacu, dążył już ku Europejskiemu hotelowi, ojciec i syn rozłączyli się na wschodach i gdy pierwszy z zamyślonym uśmiechem na pulchnych wargach, udawał się do